czwartek, 24 maja 2012

dziesięć.

Nurtowały mnie różne pytania. Ale najbardziej jedno, a mianowicie skąd Mike wiedział, że Justin jest u nas w pokoju? Właściwie, to nie powinien być wtedy na tym zwiedzaniu, a nie w hotelu. Co to go obchodzi, z kim teraz się "spotykam".  Zerwaliśmy, i dopiero teraz, przez Justina, zorientowałam się, że Mike był dla mnie nikim. Byłam z nim przez te pół roku, ale nie mogę nigdy więcej powiedzieć że byłam jego dziewczyną. Traktował mnie powierzchownie, czego teraz ode mnie oczekuje?
- Kto to był? - zapytał Justin po chwili.
- Mike... mój były chłopak. Nie rozmawiajmy o tym...
- Spoko, nic ci nie zrobił - Justin patrzył mi prosto w oczy.
- Nie. Szarpnął mnie tylko serio, nic mi nie jest.

Justin poszedł tuż przed przyjściem Blair. Kiedy dziewczyna przyszła zeszłyśmy do stołówki, zjeść jakieś niezbyt dobre francuskie danie. Patrzyłam się na twarz Mike'a, który zawistnie mierzył każdego wzrokiem. Miał rozciętą wargę, to było widać nawet z daleka bo świnia nawet krwi nie zmył. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Nigdy nie był taki nerwowy, przynajmniej ja takiego go nie znałam. Postanowiłam porozmawiać z Barteny'em. Podobno przyjacielem Mike'a, ale z tego co wiem nie odzywają się do siebie prawie w ogóle. Skończyłam jeść  i odstawiłam talerz do kuchni. Bartney już dawno wyszedł, więc zaczęłam go szukać. Pierwszy pokój do jakiego zajrzałam to sala ze stołem do billardu. Chłopacy u mnie w klasie nie odstępowali go na krok, grali w niego przez cały czas kiedy tylko było to możliwe. Pokiwałam rękę do Barteny'a, na znak żeby do mnie podszedł. Odłożył kij na fotel i niechętnie do mnie podszedł.
- Muszę z tobą porozmawiać  - zaczęłam - o Mike'u.
- Nie rozmawiamy prawie w ogóle, więc raczej nic nowego ode mnie się nie dowiesz.
- No Bart... - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Już okej. Co chcesz wiedzieć?
- Chodzi o... - Nie mogłam przecież mu powiedzieć, że Mike wtargnął do mojego hotelowego pokoju, w trakcie kiedy ja migdaliłam się z Justinem Bieberem. Musiałam szybko wymyślić coś, co pozwoliło by mi dowiedzieć się czegoś więcej o nim, ale nie zdradzać prawie niczego - nie zauważyłeś, że Mike zrobił się trochę nerwowy?
- Trochę? No proszę cię, Jenny. Wczoraj wieczorem nie mógł wygrać w pasjansa to wyrzucił telefon za okno. Nie mam pojęcia co mu się dzieje, bo nigdy taki nie był, sama wiesz... - Pokiwałam głową twierdząco, nie przerywając Bartney'owi. - Nie odzywa się prawie do mnie, siedzimy w pokoju cisza. Czasem tylko powie "zmęczony jestem" ale to wszystko. Jenny, nie wiem może to coś ma wspólnego z tego waszym zerwaniem bo od tego czasu to się zaczęło.
- Ty myślisz, że ja wiem z jakiego powodu on ze mną zerwał? Proszę cię... - parsknęłam - powiedział tylko mi na lotnisku, że widział mnie z jakimś Will'em czy coś. Tak naprawdę nie powiedział mi czemu ze mną zrywa. - Kiedy skończyłam mówić, zorientowałam się, że Bart chce coś powiedzieć. -
Mów, ja wiem, że ty coś wiesz. Dziwnie to brzmi, ale ja to serio wiem. Ja wiem, że ty wiesz.
- Jennifer, serio nie wiesz? - Poniosłam brwi do góry, jakbym czegoś nie zrozumiała, bo jednak tak było. Bartney rozejrzał się wokoło - Nie mów nikomu, że ci powiedziałem, dobra?
- No ok
- To był zakład. McOlsen ten wiesz z SL założył się z Mike'm że on z toba zerwie, a ty nie znajdziesz sobie nikogo innego w miesiąc - z wrażenia zakrztusiłam się swoją śliną, patrzyłam się na chłopaka. On mówi chyba serio. Z resztą czemu miał by kłamać? Co to za debilny zakład?! - wiem, że to głupie. Wyśmiałem wtedy Mike'a a on powiedział, że i tak do ciebie wróci.
- Serio tak powiedział? - roześmiałam się - Idiota, jak ja mogłam w ogóle z nim być, chociaż nawet przez jeden dzień. Dziękuję Ci wielkie Bart, ale teraz muszę to załatwić z samym wielkim M.
Zostawiłam chłopaka na hola przed salą do billarda, a sama poszłam szukać mojego byłego chłopaka. Pomyślałam przez chwilę gdzie on by mógł być, a po chwili namysłu olśniło mnie. Blair chyba wczoraj powiedziała mi, że Mike spędza popołudnia wygrzewając się na słońcu w ogrodzie hotelowym. Zbiegłam ze schodów kierując się do ogrodu. Oślepiona przez słońce, zasłaniając się ręką doszłam do M.
- Zakład tak? Co to miało być? Nie znajdę sobie nikogo innego, no to właśnie teraz udowodniłam ci, że mnie stać na o w i e l e więcej niż ciebie. Powiem ci jeszcze jedno, że przez ciebie zmarnowałam pół roku życia, bo ty ograniczałeś mnie do robienia tego wszystkiego innego.
- Boże dziewczyno ogarnij się. Niewinny zakład, nic takiego.
- No faktycznie, może dla ciebie to nic takiego. Ale wiesz co? To nawet lepiej, że już nie jestem z tobą bo zobaczyłam kim tak dla mnie naprawdę byłeś.  - uśmiechnęłam się sztucznie - Uświadomiłeś mi wszystko. Dziękuję. - Zawróciłam na pięcie i poszłam do pokoju.

Było koło godziny 16:30 kiedy Crosswors oznajmiła, że za pół godziny wychodzimy na rejs po Sekwanie. Głowa nadal mnie bolała i czułam przenikliwy ból pleców ale postanowiłam pójść. Temperatura została taka sama jak zeszłego wieczoru, więc byłam zmuszona ubrać coś na głowę. Wiem, że nie powinnam w ogóle wychodzić z hotelu, ale nie miałam najmniejszego zamiaru zostać tam ani chwili dłużej i marnować czas.
Nie miałam żadnego nakrycia głowy, oprócz bandamki, ale przecież nie będę latać po Paryżu z chustką na głowie. Poszłam do dziewczyn, które miały pokój koło nas. Tam miała pokój Jaqueline. Z Jackie spedziłam prawie całe moje dzieciństwo, bo mieszkała koło mnie, ale ona się zbyt zmieniła. Z resztą to przez nią poznałam Blair.
Było to wtedy, kiedy obie chodziły jeszcze do SL. SL to szkoła, nawet nie wiem czy można nazwać to szkołą, to prawie poprawczak. Jackie poszła tam bo chodził tam Ed - chłopak w którym była zakochana do szaleństwa. Odradzałam jej to, ale nie posłuchała. Pewnego dnia została zaproszona na jakieś urodziny do kogoś. Koło 12 w nocy zadzwonił do mnie telefon, że coś się stało Jackie, a dzwonią do mnie bo jestem pierwszą osobą na liście. Powiadomili pogotowie i zanim zjawiłam się z mamą w szpitalu Jaqueline miała już płukany żołądek. Przedawkowała jakieś świństwo. Mało co nie zmarła, a i tak była długo w śpiączce. Spędzałam u niej na oddziale wiele czasu i przychodziła tam również Blair. Chodziły do tej samej klasy.
Po pewnym czasie Jack wybudziła się ze śpiączki, ale nie wróciła już do SL tylko razem z Blair przeniosła się do mojego liceum. Jackie była na nas zła, mówiła że chciała umrzeć czego w ogóle nie rozumiałam. Miała wspaniałych rodziców braci i niczego jej nie brakowało. Od tej pory ja i Blair jesteśmy z nią tylko koleżankami.
Głośno zapukałam do ich drzwi i gdy usłyszałam "proszę" weszłam. Jackie była sama w pokoju siedziała na łóżku. Kompletnie nie mogłam sobie przypomnieć tamtej dziewczyny często chodzącej w sukienkach i wszelkiego rodzaju outfitach, bo teraz ubierała się raczej jak chłopak: pognieciona bluzka z logiem RHCP, nisko opuszczone spodnie i brudne conversy.
- Hej Jen - powiedziała przeglądając programy w małym telewizorze - co chciałaś?
- Chciałam się zapytać, czy masz może jakiegoś fullcap'a do pożyczenia? Wiesz muszę mieć coś na głowę..
- Jasne, wybierz sobie coś. - pokazała na szafę - Gdzie cię wcięło wczoraj? Nawet nie wiesz jak się martwiłam o cie... - przerwała na chwilę - nawet nie wiesz jak Crosswors się o ciebie martwiła.
- Ty też się martwiłaś? Mi możesz wszystko powiedzieć. Serio Jackie.
- Jezu no dobra. Tak martwiłam się bo ostatnio uświadomiłam sobie że bardzo mi brakuje ciebie jako przyjaciółki. Wiem, że to może dla ciebie dziwne, ale wydaje mi się, że to przez brak twojej obecności się tak zmieniłam na wiesz taką wulagrną i chamską. Ja wiem jaka jestem, nawet bardzo dobrze, ale chcę się zmienić, tylko nie mam kogoś kto by mnie... supportował. - wyrecytowała, jakby umiała to na pamięć.
- Jackie, przecież wiesz że ja zawsze byłam dla ciebie, znamy się od praktycznie zawsze, więc czemu miałybyśmy teraz to wszystko zaprzepaścić?
- Wydawało mi się, że po prostu nie chcesz ze mną mieć juz nic wspólnego po tym jak ciebie wtedy potraktowałam.
- Mylisz się. - wybrałam pierwszą lepszą czapkę - A teraz już chodźmy.

Przez prawie cały rejs moje myśli skupiały się na Jackie albo na Justinie. Ale w większości tym drugim. Wiem tyle, że Jackie potrzebuje teraz kogoś, bo faktycznie była osamotniona. Nie miała nikogo u nas w klasie, z resztą nie wiem czemu. A może wiem? Była ordynarna do wszystkich, nie potrafiła się ugryźć w język w odpowiednim momencie.
W tym momencie myślę tylko o jednym. O Justinie. Nie wiem czemu, ale nagle pomyślałam o tym co będzie dalej. Pewnie nic. Z początku nie przejęłam się tym, ale z czasem kiedy pogłębiałam każda myśl było zupełnie inaczej.
Potem nie będzie nic. Justin jest sławny bla bla bla. Nie obchodziło mnie to czy jest sławny czy nie jest. To było tylko przeszkodą, którą trzeba w jakiś sposób pokonać. To jak wysoki mur, który nie ma końca a można nad nim tylko przelecieć. Tylko, żeby to zrobić to trzeba mieć skrzydła, których ja nie posiadam. Czyli nie ma wyjścia z tej sytuacji, trzeba to zakończyć.
Na tą myśl ciarki przeszły mi po całym ciele. Nawet nie wierze, że o tym pomyślałam, ale mam rację. To nie mogło się tak dłużej toczyć, nie rozumiem co ja sobie w tedy myślałam. Że co, że tak bez żadnego problemu będę sobie łaziła za rączkę z Justinem wszędzie? Oczywiście dla mnie to nie problem, ale moje życie zmieniłoby mi się diametralnie.
Patrzyłam się w przestrzeń, zamyślona w moich głębokich przemyśleniach. Nie zorientowałam się, że to już koniec rejsu i mamy wysiadać. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tylko szłam przed siebie myśląco tym samym co przed chwilą.

Leżąc na łóżku doszłam do strasznego wniosku. Nie mogę tego tak ciągnąć. Nie chcę, później cierpieć jak okaże się, że to wszystko jest bez sensu, nie chcę po prostu.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wystukałam w sms'ie: "jeżeli mógł byś to proszę spotkajmy się koło północy przy moim hotelu, albo gdziekolwiek, proszę". Nie musiałam długo czekać by uzyskać odpowiedź. Odczytałam: "Ok, będę koło 12 przy twoim hotelu. Coś się stało?".
Nic nie odpisałam. Zastanowiłam się tylko czy robię dobrze. Jak zachowała by się moja mama, albo Blair. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.
Moja przyjaciółka położyła się już koło 10, chociaż nigdy nie chodziła tak wcześnie spać. Ja leżałam w ubraniu, patrząc się na światła w oknie. Łzy same cisnęły mi się do oczu, ale najwyraźniej skoro tak postanowiłam, to tak musi być. Za kilka minut wybijała północ, więc wyszłam spod kołdry i zabrałam ze sobą jakąś bluzę.
Zimny wiar bawił się moimi włosami, powiewając nimi w jedną i w drugą stronę. Zobaczyłam sylwetkę Justina, który najwyraźniej był zdenerwowany bo cały czas robił coś ze swoją czapką. Poprawiał ją, zdejmował a potem znowu zakładał. Chciałam już iść do hotelu i darować sobie to wszystko, ale ściągnęłam Justina tutaj o takiej porze, to już chyba musze mu powiedzieć to co zamierzałam.
- Dzięki, że przyszedłeś - powiedziałam ściszonym głosem, a Justin podszedł i mnie przytulił. - Przepraszam, że tak późno, ale to jest na prawdę ważne.
- Ale co? - widziałam zakłopotanie w czekoladowych oczach Justina. Nie miałam odwagi mu tego powiedzieć.
- Chodzi o to... - po policzku spłynęła mi łza - że... od razu przepraszam za to co powiem, chodzi o to, że przemyślałam sobie to wszystko i to nie ma sensu. Wyjeżdżasz do Stanów i kiedy następny raz się spotkamy? Nie wyobrażam sobie dalej tego. Justin, dziękuję Ci za to, bo spełniłeś moje wszelkie marzenia, ale nie może tak dalej być. Ty jesteś sławny, masz miliony fanek a ja? Ja jestem nikim. Przepraszam, ale muszę już iść. - Odwróciłam się i chciałam już prawdopodobnie na zawsze oddalić się od Justina, ale wróciłam do niego i pocałowałam go po raz ostatni mówiąc - Kocham cię, ale inaczej niż idola. - wtedy zaczęłam płakać i popędziłam jak najszybciej do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Przepłakałam całą noc, a rano nie miałam siły nigdzie iść, więc zostałam w hotelu.








Obudziłam się koło 12. Wtedy doszłam do wniosku, że Justin jest kimś więcej dla mnie i to była najgorsza decyzja w moim życiu. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam dziewczynę z buszem na głowie, rozmazanym makijażem i podkrążonymi oczami. Poszłam się umyć.
Nie chciało mi się myśleć o wczorajszym dniu. Postąpiłam okropnie, co musiał wtedy Justin czuć?
- Właśnie. - powiedziałam do siebie, bo przypomniało mi się, że JB ma dzisiaj wylot. Ale kiedy, gdzie i o której nie miałam pojęcia. Jest jeszcze internet.
Włączyłam pospiesznie jakikolwiek portal i dowiedziałam się, że Justin wylatuje z lotniska Orly czyli tego samego co ja przyleciałam. Ubrałam się jak najszybciej i w to co miałam pod ręką. Shorty, biały top i jakaś jeansowa koszula. Chwyciłam torbę spakowałam portfel, legitymacje i jeszcze kilka potrzebnych lub niezupełnie rzeczy. Wybiegłam z hotelu nawet nie zamykając na klucz pokoju. Pobiegłam z lewą stronę na ślepo, bo nie miałam pojęcia gdzie jestem. Po wyczerpujący biegu w końcu znalazłam jakiś postój taksówek. Wsiadłam do jednej i poprosiłam o podwiezienie na lotnisko, ale jak najszybciej.
Dotarłam na miejsce w niecałe pół godziny, ale bałam się, że będzie za późno. Wbiegłam czym prędzej na halę lotniska, kierując się w stronę odprawy, która odbywała się na pierwszym piętrze. Zobaczyłam tłum dziewczyn, więc podbiegłam do pierwszej.
- Czy Justin może już odleciał? - z nadzieją zapytałam "fanki"
- Przez chwilą przeszedł przez odprawę.
Rzuciłam "dzięki" i pobiegłam, ale... jak ja mam się dostać przez bramki? Znowu pojawił sie mur nie do pokonania. Wzięłam głęboki oddech i z trudem prześlizgnęłam się pod bramkami. Ochroniarze od razu zaczęli mnie gonić. Z daleka zobaczyłam Justina idącego długim pasem lotniska.
- Justin - krzyknęłam, ale nie usłyszał - Justin!
JB odwrócił się,a w tej samej chwili ochroniarz złapał mnie za rękę i coś tam wymruczał po francusku, ale ja z trudem wyrwałam mu moją rękę i pobiegłam do Justina. Nie musiałam długo się męczyć, bo on szybciej do mnie podbiegł.
- Przepraszam - powiedziałam, ale nie powiedziałam nic więcej bo Justin pocałował mnie z uśmiechem na ustach.







12 komentarzy:

  1. fjkgjgujgujgjgjgygiygtuygu tf uytgfuygguoygygtoytoiytyug vguygyugiygpiguiyugyfrtdrctrfvgfygihujkyhijn jhiuhiuhuihih ojojojojojojojojojojjojojojojojjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko, świetny rozdział.. zresztą jak każdy (: jak możesz to informuj mnie na tt @MyHerorauhl

    OdpowiedzUsuń
  3. bożeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee dziewczyno ! to jest boskie <3

    http://dreams-will-come.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskii <3 Kocham to opowiadanie <3 Wyobraziłam sobie tą scenkę i płakac mi się chcę.

    OdpowiedzUsuń
  5. to jest swietne ! @FanPoalnd informuj dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaaaaaaaaaw. <3 lubię to! oni będą szczęśliwi, prawda?
    @AuneBieber

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie piszesz! Cieszę się, że napisałaś do mnie na tt o tym blogu, bo jest naprawdę wspaniały. Ostatnia scenka wywołała na mojej twarzy uśmiech i takie "awww" :) Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na twittere albo na moim blogu http://next-to-u.blog.onet.pl/? :)
    @KidrauhlWishes

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej jakie zajebiste *..* uwielbiam twój sposób pisania ;3 [ http://true-love-of-two-people.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  9. ale swietnie piszesz *.*
    akurat w takim momencie przerwałas ? no wiesz co XD :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne opowiadanie czekam na nn i zapraszam do sb http://your-love-is-mine.blog.onet.p

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodko *___* Dobrze, że dogoniła go na tym lotnisku ♥ Czekam na następny :* / @SwaggiePassie

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTAAARZE ♥
Chcesz wiedzieć kiedy dodam następny rozdział?
To proste! W komentarzu napisz swojego twittera, adres bloga lub gadu, a ja kiedy dodam nn poinformuję cię ♥