niedziela, 3 czerwca 2012

jedenaście.

  Justin całował mnie namiętnie, trzymając mnie w pasie. Chwila w której nasze wargi stykały się dłużyła mi niesamowicie. Bliskość, której brak odczuwałam przed spotkaniem Justina w tym momencie została zaspokojona. Nie miałam najmniejszej ochoty przerywać Justinowi, ale słysząc ochy i achy za sobą byłam zmuszona to zrobić. Zanim jednak to zrobiłam otworzyłam oczy. Czekoladowe tęczówki Justina pobłyskiwały światłem odbijającym się od okien. Były tak krystaliczne, że bez problemu mogłam zobaczyć swoją twarz. Mogłam patrzeć się w nie w nieskończoność i analizować milimetr po milimetrze. Kolory mieszały się tworząc piękną całość, która w świetle z brązowego koloru zmieniała się na zielony.
- To znaczy, że nie jesteś na mnie zły? - wyszeptałam
- A czemu miałbym być? - odparł
- Może ze względu na to co powiedziałam wczoraj...
- Raczej ja powinienem cię przeprosić, za to że nie - przerwałam Justinowi, bo nie chciałam już wraca do tamtego incydentu.
Odwróciłam się w stronę fanek, które bez przeszkód mogły by zobaczyć mnie i Justina. Były zszokowane, a ja bałam się się wrócić przez ich tłum. Nie wiem jaka była by ich reakcja.
- Jedź ze mną - Justin złapał mnie za prawą rękę, na co uśmiechnęłam się, a po chwili odparłam:
- Nawet nie wiesz jak bym chciała, ale nie mogę. Nie mam takiego luzu jak ty, że mogę jechać gdzie chce i kiedy chce. Muszę zostać tutaj, ale jeszcze tylko 5 dni. Z resztą... kto wie, kiedy zobaczymy się następnym razem?
- Jen, został bym tu z tobą, ale jutro jestem u Ellen więc słabo... Czyli w poniedziałek będziesz już w L.A?
- Tak, ale będę koło 18... dokładnie nie wiem...
Moshe, Ryan i jeszcze jakiś jeden człowiek stali kilka metrów za Justinem. Ochroniarz JB zawołał go i pokazał na zegarek, co znaczyło że muszą już iść.
Pożegnałam się z Justinem ściskając go z całej siły, kładąc głowę na jego ramieniu. Może się stać tak, że już nigdy go nie zobaczę, albo że to był sen (w co bardzo wątpię). Justin wyszeptał "czekaj" i podszedł do ochroniarza, który próbował mnie złapać kiedy jakimś cudem przedostałam się przez barierkę. Przyglądałam się Justinowi, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię.
- Jus za tobą szaleje, wiesz o tym? - Odwróciłam się i zobaczyłam Ryan'a. Uśmiechnęłam się nieśmiale i włożyłam kosmyk włosów za ucho. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc nie odpowiedziałam nic. - Naprawdę,  mówi mi to tobie ciągle, więc myślę że jak wrócimy do L.A będę wiedział wszystko to co ty mu powiedziałaś o sobie. - Zaśmiał się Good
- Nie wiem co powiedzieć...
- Mi nic nie musisz odpowiadać, jemu powiedz,  bo on nie jest pewny czy czy czujesz to samo. - Odwróciłam się w stronę Justina, kiedy ten skończył rozmowę z ochroniarzem. Poczułam się bardzo miło, przez to co mi powiedział Ryan. Nie byłam jednak pewna czy dobrze zrozumiałam ostatnie zdanie...
Justin podszedł jeszcze na chwilę do fanek, a potem wrócił, wziął mnie za rękę. Na moje pytanie "gdzie idziemy" oznajmił, że koło pasa startowego będzie czekała na mnie taksówka. Nie powiem, że nie zdziwiłam się kiedy to powiedział, ale jak ma być tak będzie.
Nie miałam pojęcia jak przejdę przez następną odprawę - paszportową. Udało to się jednak bez większych ceregieli. Idąc już na zewnątrz, nikt się nie odzywał słyszałam tylko jak Justin śpiewał cicho refren "Stuck in The Moment". Każdy dźwięk wydawany przez niego był czysty i tańczył w moich uszach. Ryan, Moshe i jeszcze jeden facet poszli już do samolotu, a Justin dał im znak, że za chwile będzie. Prywatny odrzutowiec stał bezczynnie na płycie, kiedy wraz z JB kierowałam się do jedynej taksówki, która stała dość daleko od samolotu.
Chłopak nadal nie przestał nucić piosenki, która brzmiała idealnie.
- Wiesz, że to moja ulubiona piosenka? - powiedziałam, na co Justin po prostu się uśmiechnął. - Czekaj - Stanęłam w miejscu - co się dzieje? Jesteś jakiś taki... nie wiem. Zmieszany? Smutny? - Nie odpowiadał nic, tylko patrzył się na swoje buty. - Justin...
- Jakoś tak... - Popatrzyłam się na niego pogardliwie, bo wiem że człowiek nie ejst smutny be powodu. Zawsze coś się dzieje. Wzięłam Justina za rękę i poszłam w cień jednego z hangarów, aby słońce nie raziło mnie i żebym mogła dobrze widzieć twarz JB.
- Nie mamy dużo czasu, więc mów o co jest nie tak - nalegałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi - Nie rozumiem cię Justin...
Chłopak patrzył się prosto w moje oczy. Jednak milczał i nic nie wskazywało na to, że miałby mi odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia co się z nim dzieje, bo teraz się zamknął w sobie. Nie dam mu spokoju, dopóki nie dowiem się o co chodzi. Nagle przypomniałam sobie słowa Ryan'a: "Mi nic nie musisz odpowiadać, jemu powiedz,  bo on nie jest pewny czy czy czujesz to samo". Nie byłam pewna, czy chodzi o tą konkretną sytuację, która teraz trwa. Ale mówi się trudno, żyje się raz.
- Usłyszałeś w s z y s t k o co ci wczoraj powiedziałam? - zapytałam, na co Justin pokręcił głową przecząco.
- Nie... Ostatnie zdanie umknęło mi. To które powiedziałaś mi po tym jak mnie pocałowałaś.
Czyli to kiedy powiedziałam, że go kocham. Co było jak najbardziej przemyślane. Zebrałam słowa i zaczęłam mówić jednocześnie idąc w stronę taksówki.
- Akurat to było najważniejsze... Powiedziałam wtedy, że cię kocham.
Los, który nie sprzyjał mi w tym momencie, sprawił, że kiedy zaczynałam mówić "że" dotknęła mnie fala dźwięku spowodowana lądowaniem wielkiego Boeinga, więc Justin mógł nie usłyszeć tego co mówiłam. Chłopak spojrzał w stronę swojego odrzutowca.
- Muszę iść - powiedział zrezygnowany - obiecuję, że zadzwonię jak wyląduje.
- Dobra...
Justin podszedł tylko do kierowcy taksówki i załatwił gdzie ma mnie podwieźć i takie tam. Stałam przy nim, a kiedy skończył przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Usłyszałam głos Ryan'a. Wołał Justina.
- Obiecuje ci, że się spotkamy jak tylko wrócisz. - Pocałował mnie delikatnie w usta i pobiegł do samolotu.

Niby to tylko 2 słowa, ale znaczą jednak tak wiele. Nie powinny nazywać się słowami, bo potrafią tak samo ranić jak i uszczęśliwiać. Mają niezwykłą wartość. Niektórzy ludzie boją się ich używać i nie wypowiadają ich w ogóle. Trzeba się zastanowić, czy osoba do której je mówimy jest tego warta. Z pewnością Justin był dla mnie taką osobą, tylko... chciałam mu powiedzieć to w jakiś wyjątkowy sposób, a nie tak po prostu.
Zbliżała się godzina występu Justina u Ellen. Tak jak powiedział, zadzwonił do mnie kiedy doleciał do Los Angeles i poinformował mnie że o 15:00 wchodzi na wizuję. Akurat wtedy była pora obiadu, więc razem z Blair mogłyśmy włączyć jej laptopa i obejrzeć to na żywo na pewnej stronie. Trochę się bałam, nie mam pojęcia z jakiego powodu.
- Jezu... nie wierze, że ty i Justin.. - powiedziała Blair.
- A myślisz, że ja w to wierze? Oh God... przecież to jest najlepsze co mnie do tej pory spotkało!
No i zaczęło się. Weszła Ellen powitała gości, coś tam chwilę pogadała, a potem zaprosiła Justina. Jak zwykle wyglądał oszałamiająco, nawet po tak długiej podróży jaką przebył. Wyglądał zupełnie inaczej niż kiedy żegnał się ze mną, a mianowicie był cały zadowolony i szczęśliwy. A może tylko udawał, albo coś w tym stylu? Nie miałam pojęcia.
Blair jadła zachłannie chipsy i miała uśmiech na twarzy.
- Chcesz? - zapytała
- Nie.. dzięki.
- Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie Justin. - Usłyszałam z laptop'a Blair głos Ellen.
- C'mon. - powiedział Justin, a za nim na wielkim ekranie wyświetliło się zdjęcie. Kogo? Moje i Justina. Z lotniska. Na szczęście byłam na nim tyłem, tak samo jak na tym zdjęciu z twitter'a.
Nastała cisza. Tak samo u nas w pokoju, jak i w studiu. Justin odwrócił się do ekranu. Przez chwilę nic nie odpowiadał. Nagle jego usta otworzyły się i wypowiedział 2 słowa. Ale takie, które zabolały mnie chyba najbardziej. Justin powiedział "nikt ważny".
- Co? - powiedziałam drżącym głosem.
Z całej siły zamknęłam laptopa, wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju. Słyszałam tylko jak Blair krzyczy moje imię.
Nie miałam gdzie pójść, więc kierowałam się przed siebie. Wyszłam do hotelowego ogrodu, który był pusty. Usiadłam na rozgrzanej ławce i przetarłam mokre od łez oczy. Jaka głupia ja byłam, że uwierzyłam, że to wszystko może się udać. Podciągnęłam nogi i położyłam głowę na kolanach.
- Jenny... - Usłyszałam spokojny głos Blair. Usiadła koło mnie i przytuliła. - Pamiętaj, że zawsze masz mnie, okej? Nie przejmuj się...
- Blair! Jak ja mam się nie przejmować? Powiedz mi. - przygryzłam wargę, żeby powstrzymać łzy - Nie wiem, naprawdę nie wiem jak ja mogłam w to uwierzyć, że wszystko będzie takie idealne.
Przytuliłam Blair. Byłam szczęśliwa, że mam taką przyjaciółkę jak ona.
- Już dobrze? Serio, chodź wrócimy do pokoju. Nie płacz już. - Wstałam i poszłam z Blair do pokoju.
Było ciepłe popołudnie, ale nasza grupa miała wolne, więc zostaliśmy w pokojach. Niezmiernie się z tego cieszyłam. Blair robiła coś na laptopie, i co chwila chciała mi coś pokazywać. Siedziałam na twitterze gdzie panowało zamieszanie związane z dzisiejszym występem JB u Ellen, który jeszcze się nie skończył. Kiedy to nastąpiło, mój telefon zaczął wibrować, a na ekranie pojawił mi się napis "Justin is calling". Nie odrzuciłam go, ani nie akceptowałam.
Justin dzwonił jeszcze kilkanaście razy i wysłał z 20 sms'ów. Nie zobaczyłam ani jednego i też nie oddzwoniłam. Mógł o mnie myśleć wcześniej.
4 dni zleciały mi strasznie szybko. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu i porozmawiać o Justinie z mamą na żywo, a nie przez telefon. Opuszczenie Paryża było jak opuszczenie wszystkich tych wspaniałych wspomnień jak i tych złych. Lot samolotem minął prawie w mgnieniu oka.
Zobaczyłam mamę na lotnisku wraz z moją młodszą siostrą Madison. Pożegnałam się Blair i "wymeldowałam" od Crosswors. Przywitałam się z moją rodziną.
- Cześć kochanie - Mama pocałowała mnie w czoło. - jak się czujesz?
- Dobrze... W miarę.
- Wiem, że nie widziałyśmy się bardzo długo, ale dostałam dzisiaj telefon, że muszę jechać na pilne spotkanie do Miami... Tak więc... odwiozę cię do domu i Madi do koleżanki, a sama pojadę na swój lot... Przepraszam, ale tak wyszło.
- Często tak wyjeżdżasz. Nic nowego.

Wysiadłam z samochodu, wzięłam walizki.
- No to do zobaczenia... - powiedziałam do mamy.
- A właśnie! Jennifer, babcia jest w domu, to jak przyjdziesz to może już iść.
- Okej. Pa.
Od 5 dni nie miałam humoru na rozmowę z nikim, a tym bardziej na śmiech. Weszłam do domu, przywitałam się z babcią, która wyściskała mnie jakby nie widziała mnie przez 10 lat.
- No to ja idę córuniu. - powiedziała pieszczotliwie babcia, a kiedy już wychodziła dodała - A właśnie, jakaś koleżanka do ciebie przyszła.
Z trudem weszłam na górę ciągnąc za sobą ciężką walizkę. . Byłam bardzo ciekawa co to za "koleżanka" do mnie przyszła, więc mozolnie otworzyłam drzwi do pokoju. Rzuciłam torbę w kąt, a walizkę zostawiłam na korytarzu.
Tą koleżanką okazał się Justin. Osoba z którą nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam retorycznie. - Po co marnujesz swój czas, na osobę którą jest dla ciebie "nikim ważnym"?
- Jen... Proszę.
- Nie, to ja cię proszę. Po co tutaj przyszedłeś? Hmm? Żeby zobaczyć mnie i potem w następnym wywiadzie powiedzieć, że nigdy mnie nie widziałeś?
- To nie tak jak myślisz!
- Daruj sobie - parsknęłam śmiechem - zawsze jest nie tak jak ktoś myśli. A jednak.
Obróciłam się i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, wzięłam klucze z szafki. Wyszłam z domu zamykając go na 2 zamki i poszłam. Gdzie poszłam? Tak naprawdę to błąkałam się po okolicy prawie 4 godziny. Dochodziła godzina 22:30,było już ciemno i zimno więc postanowiłam wrócić do domu. Kiedy otwierałam drzwi, zorientowałam się, że zamknęłam w domu Justina. Tak wiem... idiotka ze mnie.
Weszłam do środka, gdzie nie paliło się żadne światło. Po omacku wspięłam się po schodach, a potem weszłam do pokoju, w którym paliła się tylko jedna lampka na biurku.
Justin siedział na podłodze, głową oparty o szafę. Uklęknęłam koło niego i dopiero wtedy zorientowałam się, że JB śpi. Zrobiło mi się go żal, nie wiem z jakiego powodu. Widziałam, że ma spuchnięte oczy, które nagle się otworzyły.
- Jen... proszę posłuchaj... - powiedział Bieber zachrypniętym głosem.
____________________________________________
tak więc tyle na dzisiaj.
trochę słabo, ale trudno.
GRANDE - to dla ciebie <3
nowy za tydzień :D

13 komentarzy:

  1. dziękuję za dedykację bby! ♥ Tak w ogóle to płakać mi się chce. oni są tacy idealni <3 kurde, chciałabym przeżyć taką miłość. co prawda zdziwił mnie wywiad u Ellen, ale wierzę, że zrobił to w dobrej intencji. LOVE you bby! czekam na nowy rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  2. <3.<3 Cudooooo . ! ; ** Czekam niecierpliwie : D

    OdpowiedzUsuń
  3. JEJU ! BOSKI JEST ! Przepraszam, że dodaje jako anonimowy, ale nie jestem na swoim komputerze i nie mogę się zalogować - @karola121610

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest wspaniały, trochę szkoda, że Justin tymi dwoma głupimi słowami tak ją zranił, ale może dla nich to lepiej, jeśli nie wie o nich na razie cały świat? W ogóle to w takich momentach się nie kończy! Szybko dodaj nowy, bo nie mogę się doczekać co Justin jej powie i ogólnie co się w nim wydarzy. xx
    @KidrauhlWishes

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaaaaaa, genialny! Czekam już nn :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę słabo !? To było zajebiste ! Szkoda , że tak przerwałaś .. Nie lubię Cię za to xd Czekam na następny rozdział <33

    @Diznerniak

    OdpowiedzUsuń
  7. BOSKI *___* Czekam na wytłumaczenia :3 / @SwaggiePassie

    OdpowiedzUsuń
  8. ja moglas skonczyc w takim momencie ? *____* / @carolina687

    OdpowiedzUsuń
  9. jak on mógł tak powiedzieć?! mam nadzieje, że mu wybaczy. <3 @AuneBieber

    OdpowiedzUsuń
  10. I chuuj. Zamknęła go w chacie na 4 godziny! Hahaha. ;)Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! ;D <3 Informuj mnie na gadu. 35163914

    OdpowiedzUsuń
  11. KOCHAM TO! Jesteś niesamowita <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę sie doczekań następnej notki / @Natalia7991

    OdpowiedzUsuń
  13. informuj mnie na @lolitkaabiebera

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKUJĘ ZA KOMENTAAARZE ♥
Chcesz wiedzieć kiedy dodam następny rozdział?
To proste! W komentarzu napisz swojego twittera, adres bloga lub gadu, a ja kiedy dodam nn poinformuję cię ♥