sobota, 31 marca 2012

cztery.

 Jenny stała jak wryta. Ogarnęła włosy, które pod wpływem wiatru zasłaniały jej twarz. Nie wierzyła, chciała podejść, ale nogi miała jak z waty.
- Jezusie... - powiedziała do siebie. Poczuła silne bicie serca. Takie samo kiedy była na koncercie JB. W końcu podeszła kilka kroków bliżej. Zaczęła iść coraz szybciej. Uśmiech cały czas nie schodził jej z twarzy. Do końca nie była pewna czy to był on. Podeszła trochę bliżej.
- Boże Święty, to Justin...
  Bieber był Ryanem. Siedzieli na ławce. Śmiali się. Jenny uwielbiała śmiech Justina.
- When U Smile I Smile. - wyszeptała. Wzięła się w garść, zaczęła iść wolnym krokiem w ich stronę. - Ale... co ja mam im kurde powiedzieć "hej jestem Jenny, kocham cię Justin, wyjdź za mnie?" no chyba nie.
  Justin spojrzał w jej stronę. Wstał jakby chciał do niej podejść. Powiedział coś do Ryana. Serce Jenny zaczęło bić coraz mocnej z każdym krokiem kiedy zbliżała się do swojego idola. Wzięła głęboki oddech.
- Aye shawty - powiedział JB. Źrenice Jenny zrobiły się wielkie. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Gdyby tylko mogła zaczęła by biegać w kółko i krzyczeć. Jednak wolała zachować jaki-taki spokój.
- Hh-ej... - ledwo z siebie wydusiła. - Jezu, nie wierze.
 Justin wstał. Wyciągnął rękę w stronę Jenny.
- Justin. Miło mi. - uśmiechnął się. Jenny wiedziała, że przedstawił się celowo. Dla żartu.
- Jenny. Również mi miło - Podała mu swoją dłoń, której w tym momencie nie czuła. Stres zawładnął jej całym ciałem. Ryan też wstał, uśmiechnął się i zrobił to samo to Justin.
- Ładna pogoda dzisiaj, co nie? - powiedział Bieber zakładając okulary przeciw słoneczne na oczy.
- Tak. A jeżeli mogę spytaać.. A nie. - powiedziała ze zrezygnowaniem dziewczyna.
- No dajesz, Justin się nie obrazi. - Ryan oznajmił, po czym wyjął telefon który wydawał z siebie dźwięki. Prawdopodobnie dzwonek.
- Pytaj o co chcesz Jenny.
- Emm.. no to czemu jesteś w Paryżu?
- Jakoś tak. Wczoraj z Ryanem postanowiliśmy, że zrobimy sobie taki mały wypadzik. - odpowiedział Justin, i wyszeptał "swag" jakby chciał żeby nikt tego nie usłyszał.
- Hahaha. Nadużywasz tego słowa
  Justin zaśmiał się. Zdjął okulary. Popatrzył na Jenny. Jego oczy błysnęły.Uśmiechał się. - Siadaj.- Parcker wytarła ręką, miejsce koło Justina na ławce. Usiadła.
- A ty? Czemu tu jesteś?
- Wycieczka szkolna. Wiesz,taki wypadzik haha.
- Haha, Ja najdalej na wycieczce z klasą byłem w Toronto. - Justin otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.
- Hmm?
- Niee nic.
- Weź. Wstydzisz się? Haha - zapytała
- Niee, no co ty. Ja? Wstydzę się? Haha błagam.
- No to mów!
- Jezu no ok. Chcesz sobie zrobić ze mną zdjęcie?
  Jenny zrzedła mina. Otworzyła lekko usta. Justin mógł zobaczyć jej idealnie białe, proste zęby. Można było pomyśleć - dziewczyna ideał. Tylko, że ta dziewczyna ideał w tej chwili po raz kolejny tego dnia, nie mogła wydusić z siebie słowa. To był dla niej wielki szok. Przyjechała sobie do Paryża, niby fajnie, ale zerwał z nią chłopak, a poza tym wycieczka jak wycieczka. A tu nagle szok.  Justin był jej idolem od 4 lat. Była na jego kilku koncertach, ale nigdy nie pomyślałaby, że nastąpi taka chwila, że on - Justin Bieber zapyta się czy może sobie zrobić z nią zdjęcie. W końcu to nastolatek, dziewczyna może mu się podobać. Ale ja? ahhahahah - pomyślała Jenny.
- Wiedziałem, że to głupi pomysł.
- Co ty wygadujesz?!?! - Jenny już nie wytrzymała. Poddała się emocjom. - To spełnienie moich marzeń! Jestem belieberką, i to dla mnie wielki szok, że ciebie spotkałam. Jezuuu! Ja nigdy czegoś takiego sobie nawet nie wyobrażałam. Siedzieć obok ciebie i z tobą rozmawiać, to jest najpiękniejszy dzień w moim życiu!!! - Jenny rzuciła się na szyje Justinowi. - Przepraszam.. nie powinnam.
- Haha, nie no spoko. Swaag. To... robimy to zdjęcie?
- No jasne.
  Justin i Jenny wyjęli telefony. Zrobili sobie kilka zdjęć, a rozmowa dalej się ciągnęła. Jenny zastanawiała się, co będzie jeżeli zobaczą ich paparatzzi, ale raczej nie było szans, bo okolica była czysta. Turyści przechodzili długimi chodnikami. Niektórzy patrzyli się na nich. Jenny nawet słyszała szepty: "Czy to Justin Bieber", ale ignorowała to. Oboje odłożyli iPhony koło siebie. Jennifer spojrzała na zegarek.
- 15:35?! - wstała - Przepraszam cię Justin, ale moja przyjaciółka czeka na mnie gdzieś...
- Może z pójdę z tobą?
- Nie, nie dzięki, ale wolę, żeby nikt nas razem nie widział. - Jenny wzięła z ławki telefon. Włożyła go do kieszeni.
- Rozumiem. A może jakiś numer telefonu, albo coś?
- Jasne. - Jenny poszperała w torbie. Znalazła długopis. Napisała Justinowi na ręce swój numer. Przytuliła się do niego po raz drugi. Justin przycisnął ją do siebie, jakby nie chciał jej puścić.
- Aye - powiedziała.
- Do zobaczenia.

                                                                       **************

  Jenny przechodząc koło Sądu, zobaczyła że Blair już tam nie ma.
- Świetnie. To teraz będzie na mnie wściekła. - mruknęła do siebie. Zaczęła iść szybszym krokiem. Przypomniała sobie, że o 16:00 jest obiad w hotelu. Mniej więcej pamiętała drogę. Mapkę miała Blair, więc jakoś musiała sobie dać radę.


                                                                       **************
- Gdzie ty się podziewałaś dziewczyno? - Blair wstała z fotela kiedy zauważyła, że Jenny wchodzi do hotelu.
- No... tak jakby się zgubiłam...
- To czemu nie zadzwoniłaś?
- A wiesz, że połączenia poza Stanami są tak jakby hmm.. drogie?
- No dobra, nie ważne. Chodźmy zjeść.
  Jenny nie mogła przestać myśleć o dzisiejszym spotkaniu. Cały czas w głowie miała twarz Justina. Weszła do jadalni. Duża sala, ze szwedzkim stołem. Dużo dań gorących. Hotel nie był ekskluzywny, więc czego więcej mogła się Jenny spodziewać. Wybrała kilka rzeczy, które wyglądały dość apetycznie. Jenny i Blair wybrały jakiś stolik i usiadły przy nim. Dziewczyna wyjęła telefon na stół. Sprawdziła, która godzina, jednak kiedy zobaczyła, że na telefonie ma zupełnie inną tapetę niż zwykle, zorientowała się że wzięła telefon Justina.
- Cholera.

sobota, 17 marca 2012

trzy.

- Młodzieży! - krzyczała na cały autokar, wychowawczyni Jenny - Jak pewnie zauważyliście, plan który wam dałam przy rozdawaniu biletów, jest nieważny, gdyż jest z poprzedniego roku.
-  Czy ona zawsze musi być taka nieogarnięta? - Jenny szeptała do ucha swojej przyjaciółce.
- Więc, teraz rozdam wam ten aktualny. - kontynuowała.
  Nauczycielka przeszła się w tą i z powrotem. Gdy siedemnastolatka dostała plan, odetchnęła z ulgą, bo zwiedzanie Paryża zaczynało się dopiero o 10:00. Jenny jak była niewyspana, zawsze źle się czuła, i miała humory. Blair zawsze miała jej wtedy dość.
 Po niedługiej podróży pośród urokliwych uliczek Paryża, maturzyście dotarli na miejsce. Jenny wyciągnęła swoją walizkę, i poszła do środka. Złapała klamkę, która dawała przyjemny chłód który przeszedł przez jej całe ciało.
- Bonsoir - rzuciła Jenny do pań recepcjonistek siedzących w lobby. Usiadła na fotelu czekając na resztę grupy. Kiedy wychowawczyni weszła do środka zaczęła załatwiać jakieś sprawy dotyczące pokoi. Jenny patrzyła się na przebiegającą wolno rozmowę. Widać było, że jest jakiś problem. Nauczycielka odwróciła się ze skwaszoną miną.
- Emmm. Rozumiem, że dobraliście się dwójkami do pokoi? - większość pokiwała głowami twierdząco. - Tak więc daje wam kartkę i wpiszcie się tak jak chcecie być ulokowani.
  Jenny i Blair siedziały na fotelach. Kartka była po drugiej stronie korytarza. Kiedy do nich doszła Blair wyjęła swój hipsterski długopis ze sprężynką, na której końcu była twarz Johnny'ego Deppa.
 Nauczycielka od języka francuskiego nadal rozmawiała z recepcjonistkami. Niby wszystko było ok, ale jednak Jenny zauważyła grymas na twarzy nauczycielki.
- Słuchajcie! Wystąpił pewien problem. Mianowicie, nie ma jeszcze wszystkich pokoi dostępnych, więc 6 osób będzie musiało spędzić noc tutaj -  W recepcji. - To będą: Mike Scely i Bartney Johnson, Amanda Colge i Taylor Borg oraz Jennifer Packer i Blair Kovalsky. 6 ostatnich osób z listy.
- Fuck - wyszeptała Jenny -Przepraszam, ale ja zapłaciłam za 9 nocy w pokoju, a nie 8. To jest 25$.. -
- Jennifer, oddamy ci te 25$ po skontaktowaniu się z twoimi rodzicami.
- Jestem Jenny - powiedziała pod nosem.
  Pani podała wszystkim kluczyki do pokoju. Jenny była na zdenerwowana. Po 1, nie będzie spała, a to źle na nią działa. Po 2, przez kilka godzin będzie musiała się patrzeć na tego dupka. Mike'a. Denerwował ją. Działał jej na nerwy chociaż jeszcze niedawno byli ze sobą. Ale tym razem przesadził. Dużo razy już ją wystawił, ale ona to ignorowała bo po co się przejmować. Kochała go. Serio, ale on jak zwykle musiał to zniszczyć. Jenny wyjęła z torby swojego iPhona, podłączyła słuchawki i włączyła Justin Bieber - Down to Earth. Ta piosenka przypominała jej te czasy kiedy rodzice byli razem. Potrafiła płakać przy niej, i to się zdarzało bardzo często...


                                                                             *****

- Ehh, jak ci się spało? - zapytała przeciągająca się, jeszcze nieco zaspana Blair swojej przyjaciółki.
- Spało? Błagam, nie zmrużyłam oka. Gapiłam się na was jak słodko sobie drzemiecie.
- Dobra, nie denerwuj się.
  Nauczycielki zeszły na dół ze swojego pokoju. Jenny zastanawiała się czemu one mają pokój a uczniowie nie. Croswors - wychowawczyni dziewczyn zawiadomiła, że reszta klasy szykuje się do śniadania. Blair i Jenny poszły do pokoju koleżanek, żeby odbyć czynności poranne.


                                                                             *****

- Słuchajcie, dzisiaj będziemy rozglądać się po Paryżu. Nie będziemy chodzić do żadnych muzeów, ani nie wejdziemy na wieże Eiffla, tylko będziemy się roz - glą - dać! Dostaniecie jedną mapkę na parę, na której będzie narysowany 1 punkt. Musicie się do niego dostać pytając się osób na ulicy! Mapki dostaniecie, tak jak jesteście przydzieleni w pokojach - powiedziała donośnie Croswors. - Rozumiecie?
- Taaaaak - odpowiedział chórek licealistów.
- Dobrze, więc Jenny rozdaj mapki losowo.
 Dziewczyna podeszła do pani, wyszarpnęła jej z ręki złożone kartoniki i powoli zaczęła rozdawać. Ostatnią mapkę zostawiła dla siebie i Blair, otworzył ją.
- Phi, oczywiście, że wiem gdzie to jest.- powiedziała sarkastycznie
- Mamy Sąd na l'ile de la city. - Blair znała się na tym, bo jej ojciec był z Paryża. Do Stanów przeprowadziła się 4 lata temu.
- Jak dobrze, że cię znam. Proszę pani? - podniosła rękę do góry - a co mamy zrobić po dotarciu na miejsce?
- Ach dobrze, że pytasz. Musicie zrobić zdjęcie tego obiektu co macie zaznaczony na mapce. Sami musicie wrócić do 16. Przestawcie zegarki.
 Dziewczyny dojechały do Sądu w niecałe pół godziny. Blair znała chyba wszystkie skróty i możliwe przejścia. Usiadły na trawniku obok siebie, Jenny wyjęła z torby telefon zrobiła zdjęcie. Położyła się, zakładając Ray Bany na oczy.
- Jenny? - zapytała Blair
- Słucham?
- 9 liter, 3 u - zmiany zapalne w obrębie tkanki łącznej to?
- Reumatyzm - Powiedziała prawie bez zastanowienia Jenny. Blair patrzyła się na nią z niedowierzaniem.
- Jak ty to kurde robisz.
- Idę się przejść. - Dziewczyna wstała, zabrała torbę i poszła. Słońce grzało przyjemnie, a lekki wiatr sprawiał, że brązowe fale Jenny powiewały. Nagle dziewczyna stanęła jak wryta. Patrzyła się w jeden punkt, powoli zdjęła okulary, a jej źrenice zaczęły się robić coraz większe. Na jej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.

proszę o komentarze :)